Ryszard

Moja historia

Mam na imię Ryszard i od ponad dwunastu lat pracuje w GHS przy sortowaniu odpadów budowlanych. Oto moja historia. Pochodzę z małej wioski na Dolnym Śląsku. Decyzja o wyjeździe zagranicę do pracy była podyktowana czysto finansowymi powodami. W Polsce rozpocząłem budowę nowego domu. Gdybym miał tylko liczyć na polską pensję to nie miałbym szans na ukończenie budowy. To dzięki holenderskiej pensji dom rodzinny jest gotowy, a moi najbliźsi mieszkają w nim już od 5 lat.
Zauważyłem, że większość Polaków, którzy przyjeżdzają do pracy do Holandii przysłowiowo „przeskakuje z kwiatka na kwiatek” i co chwila zmieniają biuro dla którego pracują. Ja od początku jestem lojalny w stosunku do GHS i to samo dostaję w zamian od pracowników biura, np.: mogę pochwalić się stałą umowa o pracę!
Zawsze mówię, że tylko razem możemy coś osiągnąć i dwie strony muszą ze sobą współpracować. Na przestrzeni tych dwunastu lat wiele zmieniło się w GHS. Firma stała się bardziej profesjonalna. Mieszkania dla pracowników zostały ulepszone, moja pensja też uległa znaczącej zmianie. Wszystkim nowym osobom, które dopiero rozpoczynają swoją przygodę z pracą zagranicą powtarzam „Nie zmieniaj co chwilę agencji z którą pracujesz. Za każdym razem, gdy idziesz do nowego biura zaczynasz od minimalnej stawki godzinowej i nie dajesz sobie szansy na podwyżkę oraz rozwój”.
Do Polski planuję wrócić na stałe na emeryturę, do której zostało mi jeszcze pięć lat. Choć tak sobie myślę, że nawet jako „emeryt” chętnie będę przyjeżdżał na 3 - 4 miesiące w roku do Holandii do pracy przy zieleni miejskiej. Inaczej się raczej nie da, bo przecież będę tęsknił za moim holenderskim życiem i GHS, bo śmiało mogę powiedzieć, że po tych wszystkich latach moja relacja z GHS przypomina stare dobre małżeństwo. Razem na dobre i złe.